czwartek, 26 listopada 2015

The Dressmaker - recenzja


Przyjemna niespodzianka. "The Dressmaker" zapewne ominie szerokim łukiem polskie kina i jakoś w drugiej połowie przyszłego roku trafi bezpośrednio na półki z płytami DVD. Szkoda, bo to bardzo fajne, choć niepozorne, australijskie kino z fantastyczną obsadą. W głównej roli występuje zjawiskowa Kate Winslet, która pewnie od lat nie miała tak dobrej zabawy występując w filmie. Jako Tilly mogła zaprezentować pełne spektrum swoich aktorskich talentów. Gdy trzeba, epatuje oszałamiającym seksapilem, a jeżeli nie próbuje akurat niczego udowodnić otoczeniu, wtedy porzuca kosmopolityczny blichtr i staje się prostą czterdziestolatką z sąsiedztwa. Bywa melodramatyczna, zadziorna, delikatna, agresywna, czasem zabawna, albo zraniona, innym razem rozpalona rządzą zemsty. Fani Kate będą zachwyceni.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Steve Jobs - recenzja


Bardzo smaczne danie, stworzone przy użyciu wysokiej jakości składników, starannie odmierzonych i przyrządzonych przez zdolnego kucharza. Za składniki robią oczywiście utalentowani aktorzy oraz ekipa techniczna, a za kucharza Danny Boyle. Nie bez znaczenia jest jednak autor przepisu, scenarzysta Aaron Sorkin, to bardziej jego film jak Boyle'a, który pozostaje w lekkim cieniu cholernie błyskotliwego dramaturga.

piątek, 13 listopada 2015

Brooklyn - recenzja


Saoirse Ronan to utalentowane dziewczę, które ma tendencję do wybierania słabych filmów, nieprzystających do jej zdolności aktorskich. To nie jest jeden z tych filmów. "Brooklyn" skradnie niejedno serce, bo to inspirująca, ciepła, wzruszająca i bardzo nostalgiczna podróż do lat 50. Do czasów, gdy trawa była zieleńsza, niebo jaśniejsze, kobiety skromniejsze, a mężczyżni obdarzeni większą klasą. A przynajmniej twórcy filmu każą nam w to wierzyć. Niech i tak będzie.

niedziela, 1 listopada 2015

Spectre - recenzja


Wygląda na to, że to już ostatnia odsłona Bonda w wykonaniu Daniela Craiga. Wskazują na to wypowiedzi aktora, sugeruje też finalny ton jaki nadano historii. Odkąd Craig pierwszy raz wskoczył w zgrabnie skrojony garnitur, seria może i zaliczyła jedno lekkie potknięcie za sprawą "Quantum of Solace", ale poniżej pewnego solidnego poziomu nigdy nie schodziła. Dość skutecznie zreanimowano markę, którą wielu widzów zaczynało już traktować z politowaniem. Z oglądaniem Bonda w końcu nie wiązała się lekka doza obciachu, a poważniejsze, "urealnione" podejście do fabuły przekonało do nowego wcielenia postaci wielu przeciwników serii. "Spectre" jest ostatnim elementem czteroczęściowej układanki, zgrabnie spajającym ze sobą ostatnie filmy. Jeżeli Craig nie zostanie w przyszłości skuszony finansowo do występu w kolejnej części, to o filmach z jego udziałem będzie można mówić jak o zamkniętej całości, przedstawiającej w sposób wyważony i konsekwentny ewolucję postaci.