niedziela, 10 listopada 2013

Thor: The Dark World (Thor: Mroczny świat) - recenzja


„Thor: też mam własne przygody”. Przez cały seans najnowszej produkcji Marvela taki zastępczy tytuł kołatał mi się po głowie. Niby wszystko przemawia o zasadności robienia drugiego solowego filmu z gościem machającym młotem. Thor żyje sobie w oderwaniu od ziemskich realiów, swobodnie podróżuje pomiędzy planetami, ma własne (kosmiczne) problemy. Tak na dobrą sprawę, to jako jedyny członek Avengers ma solidne podstawy do nieskrzykiwania ekipy w przypadku każdej draki zagrażającej śmiercią milionów istnień, a galaktyczno-mitologiczne realia w jakich funkcjonuje dają niezliczone możliwości fabularne. Problem w tym, że blondas zmagając się z kosmicznymi brzydalami zawsze i tak jakoś ląduje na naszej planecie, a wszechświat tylko przemyka gdzieś tam w tle. Niby fabuła pogłębia zalatujące szekspirowskim dramatem rodzinne relacje rezydentów Asgardu, ale koniec końców, znowu sprowadza się to głównie do kolejnych słownych przepychanek z Lokim (Tom Hiddleston już praktycznie przejął franczyzę) i kilku „tragicznych” wydarzeń, przy których nawet powieka nie drgnie.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Celeste and Jesse Forever (Celeste i Jesse - Na zawsze razem) - recenzja


Zauważam w ostatnich latach pewien trend. Nową rasę młodych aktorek. Zosie-samosie. Kiedy zaczynają odczuwać znużenie kolejnymi podobnymi propozycjami aktorskimi, albo przeciwnie, nie otrzymują żadnych, zakasują rękawy, łapią za klawiatury i same je sobie piszą. Tak było w zeszłym roku z bardzo fajnym (choć nieco słabującym w ostatnim akcie), niesztampowym i porywająco świeżym filmem „Ruby Sparks” napisanym przez Zoe Kazan. Tak od kilku lat czyni też Brit Marling, o której niezbyt udanym „The East” pisałem kilka miesięcy temu. Ale dopiero Rashida Jones zdołała napisać - do spółki z Willem McCormackiem - scenariusz, który nie dość, że zachwyca, to jeszcze pozbawiony jest większych błędów i trzyma wysoki poziom od początku do końca. Rashida wygrała starcie z koleżankami nokautem, bo postawiła na historię prostą, nieprzekombinowaną, ot, taką zwyczajnie życiową.