czwartek, 26 września 2013

Breaking Bad - 14 klipów video, które warto obejrzeć.


Odliczanie trwa. Pozostało jeszcze tylko kilka dni do wielkiego finału. Dobiega końca jeden z najlepszych obecnie nadawanych seriali. Jeden z tych, które zdołały przez wszystkie sezony utrzymać wysoki poziom, a zdaniem zapewne niejednego fana - najlepsze co telewizja z siebie kiedykolwiek wypluła. Perspektywa świata, w którym nigdy więcej nie usłyszy się premierowo „previously on AMC’s Breaking Bad” jest dość zasmucająca. Rozum jednak podpowiada, że tak musi być, nic co dobre nie może trwać wiecznie (fani serialu South Park mają prawo się nie zgodzić). Żeby więc odegnać nieco smutki, zrobiłem małe zestawienie najciekawszych/najzabawniejszych filmików związanych z serialem. Enjoy.

wtorek, 24 września 2013

Historie Nie(d)opowiedziane: Development Hell, czyli pięć etapów masakrowania scenariusza w Hollywood

Przeglądając posty na forach filmowych, komentarze na serwisach poświęconych tejże tematyce, albo po prostu czytając profesjonalne/amatorskie recenzje, trafiam czasem na pytania takie jak: „jakim cudem tylu scenarzystów siedziało nad jednym tak słabym filmem?”; „dlaczego jego realizacja zajęła tyle czasu?”; „dlaczego ta ekranizacja tak niewiele ma wspólnego z literackim oryginałem?”; etc. Od dawna poszukuję odpowiedzi na powyższe pytania. Niezbyt chętnie poruszanych publicznie opowieści o tym, co się stało, że scenariusz Z nie przypomina wyjściowego scenariusza A i jak wyglądała jego ewolucja poprzez kolejne wersje, czyli scenariusze F, M, L itd. Wiedzy tej najczęściej próżno szukać w materiałach dodatkowych zamieszczanych na płytach DVD. Tam zazwyczaj słodzi się tylko autorom finalnych wersji, nie wspomina się o „trupach” w szafie, towarzyszach porzuconych na polu realizacyjnej bitwy. Informacji o nich trzeba szukać już w książkach napisanych przez pasjonatów, nielicznych artykułach prasowych, no i rzecz jasna w sieci.


piątek, 20 września 2013

Rush (Wyścig) - recenzja


Najlepszy film o wyścigach samochodowych od czasu… „Szybkiego jak błyskawica”? Tak jest, z niemałym zaskoczeniem odkryłem, że stunningowane potwory, którymi wozi się Vin Diesel i spółka, mogą dzielić i rządzić w box officie, ale przyziemne, realistyczne podejście do tematu, nigdy jakoś specjalnie nie zainteresowało Hollywood. Nie wiem, może się mylę, ale oprócz zbierającego bardzo niskie noty „Wyścigu” (2001) napisanego przez Sylvestra Stallone i wspomnianego wyżej filmu Tony’ego Scotta z roku 1990, który również nie został specjalnie ciepło przyjęty, nie kojarzę żadnego innego wartego uwagi tytułu. Sytuację ratuje nieco świetny „Senna” z 2010, no ale to film dokumentalny, więc się nie liczy. Najwyraźniej potrzeba było po prostu kogoś pokroju Rona Howarda, specjalisty od wyszukiwania interesujących autentycznych historii, a następnie przekuwania ich w trzymające za serce (a czasem za coś innego) fabuły filmowe.

wtorek, 10 września 2013

About Time (Czas na miłość) - recenzja


Richard Curtis, król komedii romantycznych, powraca do gry. Powraca niby z typowym dla niego materiałem, ale szybko okazuje się, że nie o romantyczne uniesienia chodziło tym razem. Sugeruje to już pomysł wyjściowy, czyli możliwość podróżowania w czasie i przeżywania na nowo tego co już było. Nie jest to jednak bynajmniej typowy film o problemach wiążących się z manipulowaniem czasem. Paradoksy czasowe, kontinuum czasoprzestrzenne i efekt motyla nie zaprzątają rudej głowy głównego bohatera. Za bardzo jest pochłonięty podrywaniem dziewczyn. Cel niby banalny, ale jakże oczywisty, mając na uwadze osobę reżysera.

wtorek, 3 września 2013

The Grey (Przetrwanie) - recenzja


Najpozytywniejsze kinowe zaskoczenie zeszłego roku. Spodziewałem się głupawej historii. Otrzymałem coś skrajnie innego. Wszystkiemu winien zwiastun, który zdawał się zapowiadać radośnie przegięte kino survivalowe, z Neesonem ruszającym na wilki niczym Wolverine (ze sklejonymi taśmą, rozbitymi miniaturowymi buteleczkami między palcami), w następnym ujęciu zapewne kopiąc dzikie zwierzęta z półobrotu. Oczywiście nie bez znaczenia (w kwestii nastawienia przed seansem) była osoba irlandzkiego aktora, który w wieku emerytalnym odkrył powołanie w kinie akcji, stając się synonimem krzepkiego dziadka, który dzięki hardości ducha i życiowemu doświadczeniu (w domyśle zapewne w kopaniu tyłków), potrafi wyjść cało z najgorszej sytuacji. Wydawało się więc rzeczą oczywistą, że „Przetrwanie” korzysta z tego świeżego mitu, oferując tytuł do ironicznych seansów z przymrużeniem oka. Liam Neeson vs. Wilki. I wszystko jasne. Niczego więcej nie trzeba dodawać. Prawda…?