sobota, 14 maja 2016

Ah-ga-ssi (Służąca) - recenzja


Chyba na żaden inny film, mający premierę podczas tegorocznego festiwalu w Cannes, nie czekałem tak bardzo, co na nowy film Park Chan-wooka. Po pierwsze, bo to Chan-wook, co jest już wystarczającym powodem do podekscytowania. Po drugie, bo niedawno opublikowany zwiastun zauroczył mnie bez reszty, nie zliczę ile razy go oglądałem.

Po krótkim romansie z językiem angielskim (świetny „Stoker”), Park Chan-wook powraca do koreańskiego i adaptuje brytyjską książkę osadzoną w wiktoriańskiej Anglii („Złodziejka"), przenosząc historię do Korei okupowanej przez Japonię w latach 30. ubiegłego wieku. Fabuła opowiada o oszuście planującym uwieść młodą sierotę, spadkobierczynię ogromnej fortuny, ożenić się z nią, a następnie zamknąć ją w zakładzie psychiatrycznym. Wysyła do niej młode dziewczę, złodziejkę, która ma pracować jako osobista pokojówka ofiary oszustwa i korzystając z bliskiego kontaktu z nią, pchnąć ją w ramiona kryminalisty. Pomiędzy kobietami wywiązuje się jednak nieplanowany romans i złodziejka zaczyna mieć wyrzuty sumienia. Nie może jednak ostrzec swojej ukochanej, bo cała prawda o tym, że sama wzięła udział w spisku również wyszłaby na jaw.

Początkowo wydaje się, że Chan-wook przygotował dla nas tym razem stylową, ale dość przewidywalną i sztampową historię jakich kino widziało już wiele. Po niecałej godzinie odkrywamy jednak, że w Koreańczyka nie należy przedwcześnie wątpić, bo skrywa jeszcze niejednego asa w rękawie. Prosta historia okazuje się skrywać niejeden sekret, a reżyser cierpliwie i z namaszczeniem odkrywa przed nami kolejne warstwy intrygi. 

Film składa się z trzech rozdziałów i po zakończeniu pierwszego staje się jasne, że reguły gatunku w jakim została osadzona historia można wyrzucić do kosza. Razem z gatunkiem. Istotnym elementem każdego z rozdziałów są sceny seksu, odważne, kipiące erotyzmem, ale spełniające nie tylko rolę estetyczną, bo przekazujące widzowi ważne informacje, mówiące bardzo dużo o bohaterach, o ich ewoluujących motywacjach i uczuciach. 

Służąca”, jak to już wspomniałem wcześniej, to kino bardzo stylowe, przepięknie nakręcone, bogate w dopracowane szczegóły scenograficzne i kostiumowe, przemyślane od początku do końca. Chan-wook jest twórcą zdyscyplinowanym, ale lubiącym igrać z oczekiwaniami widza, śmiało sięgającym po okazjonalny humor, korzystając jednak z niego bez zaburzania nastroju filmu. Osoby znające jego poprzednie filmy nie będą zapewne zaskoczone okazjonalną, ale dość brutalną, sceną tortur.

Nie jest to jednak kolejny krwawy traktat o zemście, reżyser bardziej zainteresowany jest pozytywnymi uczuciami - miłością, oddaniem potrzebą bliskości, a że przy okazji do filmu trafiło też sporo treści perwersyjnych (o której nie będę się rozwodzić, żeby nie zdradzić zbyt wiele) i motywów przeznaczonych zdecydowanie dla dorosłej widowni? No cóż, to tylko Chan-wook będący Chan-wookiem. Czyż nie za to go kochamy?


4 komentarze:

  1. Mam pytanie. Jako że jest to film na podstawie jednej z czołowych branżowych książek, a trailery były w tej kwestii dwuznaczne, chciałabym się spytać czy
    .
    .
    MOŻLIWY SPOILER
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    obie główne bohaterki w tej adaptacji są lesbijkami tak jak w książce (w opozycji do bycia biseksualistką), zaś Dżentelmen gejem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bohaterki bez cienia wątpliwości są lesbijkami, ale nic nie sugeruje żeby mężczyzna był gejem, wręcz przeciwnie, to pewny siebie kobieciarz. Jedyne co mogłoby na to wskazywać to jego dość obojętny stosunek do seksu, ale i to do czasu, nie chcę jednak spoilerować, bo ten wątek mogli już dopisać w filmie...

      Usuń
    2. OK, dzięki za informacje.

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o Dżentelmena, to w sumie książka zawierała tylko bardzo niejasne sugestie. Dopiero autorka później potwierdziła, że ta postać była gejem.

      Usuń