Można się w ten weekend wybrać do kina na film „Obcy: Przymierze”. Gorąco polecam, jeżeli lubicie, gdy filmowcy łapią się za coś bliskiego waszemu sercu, i nie zważając na konsekwencje, tarmoszą tym, poniewierają, przyczepiają „śmieszne” wąsy i rogi, no traktują jak ostatnią szmatę. Uczucie zdruzgotania po seansie: bezcenne. Można też w ten weekend wybrać się do kina na bardzo dobry film. Gorąco polecam, fajne uczucie.
Zawsze z zaintrygowaniem zasiadam do współczesnych rosyjskich filmów. Dużo ciekawego dzieje się w ich kinematografii, na festiwalach filmowych ochoczo więc chodzę na ruskie tytuły. Zeszłoroczny „Uczeń” jest potwierdzeniem, że warto.
Film jest fascynującym obrazem procesu pogrążania się w religijny fanatyzm. Zaczyna się niewinnie. Młody chłopak odmawia uczestniczenia z resztą klasy w szkolnych zajęciach na basenie. Wydaje się, że to fanaberia, niezrozumiałe dziwactwo zbuntowanego nastolatka. Dopytywany przez mamę w końcu tłumaczy to względami religijnymi. Brzmi to jak żart. Tak samo uważa zresztą jego matka, która jako osoba niepraktykująca, nie próbowała zaszczepić wiary w dziecku . Gdy więc pierwszy raz widzimy go siedzącego na basenie i pogrążonego w lekturze Biblii, od razu zakładamy, że to tylko gra z jego strony, podtrzymywanie pozorów, albo po prostu zwykła drwina ze szkolnych zasad.
Mijają jednak kolejne tygodnie, a chłopak nie tylko nie zaprzestaje lektury Pisma Świętego, ale zaczyna też wszystkich pouczać, cytuje z pamięci całe wersy i gromi wzrokiem grzesznie prowadzących się rówieśników. Zaczyna również przeszkadzać w lekcjach, zwłaszcza nauczycielce od biologi, progresywnej młodej kobiecie, która próbuje nauczać nastolatków o bezpiecznym współżyciu oraz o takich wywrotowych tematach jak teoria ewolucji.
Przemowy chłopaka stają się coraz bardziej płomienne, charyzmy mógłby mu pozazdrościć niejeden amerykański telewizyjny kaznodzieja, przeprowadza coraz śmielsze prowokacje na lekcjach biologii, wymusza na dyrekcji wprowadzenie nakazu noszenia skromniejszych kostiumów kąpielowych, buduje ogromny krzyż, zrywa tapetę ze ścian w swoim pokoju i zabija okno deskami, nadając pomieszczeniu ascetycznego wyglądu. Szybko staje się jasne, że poglądy chłopaka nie tylko się radykalizują, zmianie ulega jego psychika, otoczenie jeszcze tego nie dostrzega, ale nastolatek staje się naprawdę niebezpieczny. Jest już tykającą bombą czekająca na właściwy zapłon. Na przykład grzeszną nauczycielkę biologi, która naucza „bluźnierczych” treści...
„Uczeń” nie podąża jednak przewidywalną ścieżką, fabuła skrywa sporo zaskoczeń, postacie ewoluują w ciekawy sposób, a główny bohater jednocześnie przeraża nas, jak i rozbawia swoim zachowaniem. Reżyser przygląda się jego poczynaniom z niemałą fascynacją. Nie bez znaczenia jest, że wcielający się w niego młody aktor wykazał się niemałym talentem i charyzmą. Autor filmu niejednokrotnie wyśmiewa jednak krótkowzroczność bohatera, wytyka dziury w rozumowaniu i stawianych mentorskim tonem tezach oraz podkreśla to, jak bardzo jest on głuchy na jakąkolwiek polemiczną dyskusję. Chłopak obmyślił już sobie porządek jaki należy wprowadzić (albo raczej przywrócić) na świecie i zamierza zmusić innych żeby dostosowali się do tego. A jeżeli będzie zmuszony dokonać tego poprzez zastraszanie, niech i tak będzie...
0 komentarzy:
Prześlij komentarz