niedziela, 26 sierpnia 2018

Alpha (Alfa) - recenzja


Bardzo przyjemna niespodzianka. Zupełnie nie kojarzyłem tego filmu, całkiem możliwe, że o nim coś czytałem, ale nie zarejestrowałem tego w pamięci. Nigdy nie trafiłem nawet w kinie na jakiś zwiastun. Gdy zobaczyłem więc ten tytuł w repertuarze to początkowo zignorowałem go. Wczoraj zerknąłem jednak na Rotten Tomatoes, zobaczyłem wynik 83% i zadecydowałem, że trzeba dać szansę. I bardzo dobrze zrobiłem, bo nieczęsto trafia się na takie filmy w multipleksie.

Europa. Jakieś 20 tysięcy lat temu. Grupa myśliwych wyrusza polować na bizony. Wśród nich nastoletni Keda, syn wodza, który musi dowieść swojego męstwa. To jego pierwsze łowy i wygląda na to, że również ostatnie. Chłopak zostaje zrzucony przez zwierzę ze skarpy, plemię uznaje go za martwego i rusza w długą drogę powrotną do domu. Keda okazuje się być jednak żywy, choć ranny, zagryza więc zęby i nie zważając na ból powoli rusza śladem łowców. Na jego trop wpada niestety wataha wilków. Po krótkim starciu, zakończonym zranieniem jednego z drapieżników, zwierzęta odpuszczają. Wrażliwy Keda nie dobija rannego wilka, porzuconego przez stado, tylko postanawia mu pomóc.

„Alfa” to kino proste, ale niecodzienne, bo nie każdego tygodnia można zobaczyć w angielskim multipleksie półtoragodzinny prehistoryczny survival z postaciami porozumiewającymi się ze sobą wymarłym językiem. Jest to mało wyszukana historia, dość oczywista, bazująca na schematach i prostych emocjach, ale to działa, ogląda się z zainteresowaniem, troską, a chwilami to nawet i zachwytem. To ostatnie jest głównie zasługą strony wizualnej, pięknie sfotografowanych równin, lasów, terenów górzystych i wodnych. Sporo tutaj postprodukcji, manipulacji kolorem obrazu, a pewnie również też porami dnia, ale wygląda to dobrze, nawet bardzo dobrze, zwłaszcza na dużym ekranie.

„Alfa” to historia o relacji człowieka z dziką naturą, a przede wszystkim, o początkach hodowli zwierząt. Wspomniany wilk powoli zaczyna się oswajać z bohaterem, który też uczy się obcować ze zwierzęciem i narzucać mu swoją wolę, ucząc podstawowych zasad, a także ustanawiając siebie w roli żywiciela. Jest to zgrabnie i przekonująco opowiedziane, bez ignorowania przy tym dzikiej natury zwierzęcia, która wielokrotnie się odzywa. Jest to też kino drogi, opowieść o długiej podróży przez prehistoryczne bezkresy, która przygotuje Kedę do przyszłej roli lidera, ale też przypieczętuje więź człowieka z czworonożnymi potomkami wilków.

Oczywiście trzeba wielokrotnie przymykać oko na pewne umowności i dość lekkie podejście do realizmu oraz zgodności z historią. Co nie znaczy, że traktuje się widza jak idiotę, po prostu twórcy musieli pójść na pewne ustępstwa dla potrzeb dramaturgicznych i wizualnych. Nie jest to wyszukana historia - chłopak musi przeżyć w pojedynkę, wrócić do domu i przy okazji poskromić dzikie zwierzę. Warto jednak rozsiąść się wygodnie w kinowym fotelu i odbyć razem z nim tę wędrówkę.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz