, a następnie sięgających po humor i atrakcyjną formę, żeby
opowiedzieć o ludziach, którzy nawet w ciężkich sytuacjach życiowych nie tracą
pogody ducha.
„Wild Bill” nie grzeszy
oryginalnością. Główny bohater zostaje wypuszczony z więzienia po ośmioletniej odsiadce. Życie po drugiej stronie krat pozostawiło go w tyle. Przestępczym półświatkiem trzęsą ludzie, dla których Bill jest już chodzącym reliktem, żona uciekła z jakimś
fagasem do Hiszpanii, pozostawiając samych sobie ich dwóch synów, niesfornego
kilkulatka i strapionego piętnastolatka, zmuszonego do dojrzewania na wysokich
obrotach. Młodszy ojca nie pamięta, starszy nim pogardza. Fabuła kolejno odhacza
obowiązkowe wątki w tego typu historiach: próbę ucieczki od kryminalnej przeszłości
i poszukiwanie nowej życiowej drogi, świeżo odkryty ojcowski instynkt i
stopniowe zjednywanie sobie latorośli, problemy z dawnymi kolegami spod ciemnej
gwiazdy, którzy zaciskają szpony na jednym z synów, nastoletnią miłość, prostytutkę
o ciepłym sercu etc.
To wszystko już gdzieś było, ale
to nie szkodzi, historia broni się bardzo dobrym aktorstwem i szczerym
scenariuszem - przemyślanym, zabawnym, niegłupim, wyzbytym efekciarstwa, tak w
dialogach jak i w fabule. Bynajmniej nie oznacza to jednak nudy, dzieje się sporo,
począwszy od dynamicznej, ale czytelnej choreograficznie, bójki barowej,
poprzez rodzinne dramaty, a kończąc na bujających rytmach ścieżki dźwiękowej.
Cieszy brak łopatologii, szczególnie
w kreśleniu filmowego tła. Wiedzę o niektórych bohaterach trzeba zbierać ze
strzępów informacji i wyławiać z dialogów. Szczególnie fajny, tak w oszczędnym
opisie jak i wymowie, jest wątek nastoletniej matki, w której podkochuje się
starszy syn bohatera. Ostracyzm społeczny, z jakim się ona spotyka, jest zarysowany subtelnie, za pomocą
drobnych szczegółów, które łatwo mogą umknąć. Do tego postać potraktowano
niestereotypowo, przedstawiając jako rezolutną, niegłupią dziewczynę, która
popełniła w przeszłości błąd, ale nie uczyniło to z niej życiowej męczennicy,
ani tym bardziej chodzącej patologii.
A to tylko pomniejszy wątek, w
tym gatunkowo niesprecyzowanym, misz-maszu komediodramatu obyczajowego z elementami kina gangsterskiego, oczywiście osadzonego w rejonach wschodniego Londynu, z charakterystycznym miejscowym slangiem dopełniającym klimatu. Tytuł zdecydowanie godny polecenia. Dla miłośników kinematografii brytyjskiej pozycja obowiązkowa. Debiutujący w roli reżysera, znany angielski aktor, Dexter Fletcher,
spisał się na medal.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz