czwartek, 13 kwietnia 2017

Cannes 2017 - tegoroczny program.


Doczekaliśmy się w końcu listy filmów, które przeszły selekcję i zostaną pokazane podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. W przeciwieństwie do zeszłorocznego programu, nie zapełniono go tym razem popularnymi twórcami, o nazwiskach rozpoznawalnych na całym świecie i ugruntowanej pozycji zawodowej. Nie jest to więc lista, którą zobaczy przeciętny kinoman (mam na myśli osobę interesującą się X muzą, regularnie oglądającą filmy, orientującą się w temacie, ale nie śledzącą z dużą uwagą nieangielskojęzycznego kina festiwalowego) i pomyśli sobie: WOW! W programie nie znalazło się miejsca dla żadnej gorącej premiery mainstreamowej produkcji z Hollywood. Co nie znaczy, że nie będzie ciekawie.

Na film otwarcia wybrano w tym roku “Ismael’s GhostsArnauda Desplechina z Charlotte Gainsbourg i Marion Cotillard. Dwa lata temu miałem okazję zobaczyć (w towarzyszącej festiwalowi bocznej sekcji Directors’ Fortnight) jego poprzedni film „Trois souvenirs de ma jeunesse”. Wspominam go dobrze, oceniłem wysoko, a zatem jestem dobrej myśli i czekam na kolejny film Francuza.

Zgodnie z oczekiwaniami do konkursu trafił nowy film Michaela Haneke („Happy End”). Potwierdziły się również plotki, że zobaczymy „The BeguiledSofii Coppoli. Cieszy, że festiwal przestał się boczyć na Netflixa i zaaprobował dwa filmy („Okja”, „The Meyerowitz Stories”), które będą później pokazywane w usłudze streamingowej. Oba tytuły to pozycje do obowiązkowego zaliczenia, bo przecież nowe filmy Noaha Baumbacha („Frances Ha”, „Greenberg”) i Bonga Joon-Ho („Zagadka zbrodni”, „Matka”) wypada, a nawet należy, zobaczyć.


Do takich pewniaków, na które idzie się w ciemno, żeby wyrobić sobie opinię o nowym dziele znanego reżysera, należą jeszcze nowe filmy: Françoisa Ozona („L’amant double”), Michela Hazanviciusa („Le redoubtable” niedawno wrzucałem na facebooku zdjęcie Louisa Garrela w roli Jean-Luc Godarda), Todda Haynesa („Wonderstruck”), no i rzecz jasna Yorgosa Lanthimosa, który ponownie współpracował z Colinem Farrellem (poprzednim ich projektem był – również pokazywany w Cannes - „Lobster”). Oprócz irlandzkiego aktora w „The Killing of a Sacred Deer” zagrała jeszcze Nicole Kidman oraz… Alicia Silverstone. Kidman zresztą weźmie Cannes szturmem w tym roku, bo na Lazurowym Wybrzeżu pojawi się, żeby promować w sumie cztery różne projekty.

Będzie to dla mnie festiwal, w którym przypomnę sobie o istnieniu kilku reżyserów, którzy dawno temu czymś zachwycili, ale później nie miałem styczności z ich twórczością przez wiele lat. W przypadku urodzonego w Hamburgu Fatiha Akina było to dobre „Życie jest muzyką” i jeszcze lepsze „Głową w mur” (muszę kiedyś do tego filmu wrócić). Pojawi się również okazja na zobaczenie nowego filmu braci Safdie, których poznałem na zeszłorocznych Nowych Horyzontach, gdzie pokazywano udane „Bóg wie co” o uzależnionej od heroiny kobiecie. Również na Nowych Horyzontach zaliczyłem (w ubiegłej dekadzie) pierwszy kontakt z twórczością Siergieja Łoźnicy za sprawą dającego po głowie filmu „Szczęście ty moje” (reżyser dogadałby się z naszym Smarzowskim, bo kreśli równie ponury obraz słowiańskiego społeczeństwa). Na jego nowy film („A Gentle Creature”) wybiorę się więc obowiązkowo. Z całą pewnością zobaczę również nowy film Naomi Kawase („Radiance”). Jej poprzedni film, „Kwiat wiśni i czerwona fasola” (również pokazywany w Cannes), wspominam ciepło, aczkolwiek pozostawiał on nieco do życzenia. No i oczywiście "Loveless" Andrieja Zwiagincewa, czyli twórcy odpowiedzialnego za "Lewiatana".

Kończąc szybki przegląd tytułów, które zakwalifikowały się do konkursu głównego, muszę jeszcze wspomnieć o filmie „You Were Never Really Here”. Wszystko, co trzeba o nim wiedzieć, to tak w zasadzie informacja, że odpowiada za niego autorka doskonałego „Musimy porozmawiać o Kevinie”. A gdy dodać do tego, że w filmie występuje Joaquin Phoenix, to już nie ma wątpliwości, że będzie to jedna z istotniejszych pozycji w tegorocznym programie.


Jak co roku, lektura nazwisk reżyserów, którzy trafili do sekcji Un Certain Regand, mówi mi niewiele, a nawet jeżeli coś mówi, to często jest to wiedza mało zachęcająca. Na „L’AtelierLaurenta Canteta („Klasa”) oraz „April’s DaughterMichela Franco („Opiekun”) zapewne się wybiorę, ale nie mogę powiedzieć, żebym odliczał już ze zniecierpliwieniem dni do tych seansów. Pozycją obowiązkową jest natomiast „Wind RiverTaylora Sheridana. Jeżeli okaże się być równie zdolnym reżyserem, co jest scenarzystą („Sicario”, „Aż do piekła”), będzie to jeden z ciekawszych seansów. Jak udowodniły jednak ubiegłe lata, nie można ignorować Un Certain Regand, bo zawsze czaiły się tam jedne z najlepszych filmów na festiwalu. Trzeba więc będzie znowu zaliczyć trochę seansów w ciemno, i przemęczyć się na różnych artystycznych blubrach, żeby wyłowić z programu kilka pereł.

Poza sekcjami konkursowymi jest jeszcze kilka innych ciekawych tytułów. Z całą pewnością spróbuję wybrać się na nowy film Takashiego Miike („Blade of the Immortal”). W zeszłym roku nie dałem rady zobaczyć „Yakuza: Apokalipsa”, które było pokazywane w bocznej sekcji (niezwiązanej oficjalnie z festiwalem), bo seans był o niekorzystnej dla mnie godzinie, i to w obiekcie oddalonym od głównego budynku, gdzie pokazywane są wszystkie tytuły z oficjalnej selekcji. Zakładając, że nie zdecydowali się na tylko jakiś pojedynczy seans (bywało tak), który będzie o godzinie uniemożliwiającej zobaczenie czegoś naprawdę istotnego, to chyba wybiorę się. Minęło już dobre kilka lat od dnia, gdy ostatni raz widziałem na dużym ekranie jakiś film tego szalonego japońskiego reżysera. Byłoby fajnie, jakby w końcu się udało.

Na 100% pójdę za to na nowy film Johna Mitchella („How to Talk to Girls at Partie”). „Między światami” i „Shortbus” wspominam dobrze, oba z różnych powodów, kredyt zaufania jest więc duży, a w tym najnowszym jest do tego zacna obsada (Elle Fanning, Nicole Kidman, Ruth Wilson). Pozycja obowiązkowa.


Bynajmniej nie zamknąłem jeszcze tegorocznej listy filmów, które warto będzie zobaczyć we Francji. Wciąż nie opublikowano przecież programów Director’s Fortnight oraz Critics’ Week, będącymi imprezami pobocznymi, ale niemniej istotnymi od głównego festiwalu. Każdego roku czai się tam dużo filmowego dobra. Często odkrywam to dopiero po fakcie, gdy o danych filmach robi się głośno dopiero kilka miesięcy później. Zawsze próbuję wyłuskać coś ciekawego z programu, ale gdy trzeba dbać o to, żeby jednocześnie zaliczać najważniejsze premiery z oficjalnej selekcji (a zatem ustawiać się odpowiednio wcześniej w kolejkach), to nie ma siły, coś się zawsze przeoczy. Szczególnie ważny jest Director’s Fortnight, gdzie pierwsze kroki na arenie międzynarodowej stawiało wielu znamienitych reżyserów. Plotki mówią, że w tym roku będzie można tam zobaczyć musical Bruno Dumonta o Joannie d’Arc („Jeanette”), „Black GlassesClaire Denis oraz bardzo dobrze przyjęte na festiwalu w Sundance „Patti Cake$”. Jedna rzecz jest pewna. Będzie co oglądać. Za kilka tygodni czeka mnie kolejne intensywne (i mam nadzieję, że ekscytujące) jedenaście dni w Cannes.

3 komentarze:

  1. Skoro chcesz zobaczyć te wszystkie głośne filmy, to czy nie obawiasz się, jak np: w naszej Gdyni, że przez zbyt duże zainteresowanie filmu po prostu nie zobaczysz? Jak tam wygląda rezerwacja biletów? Czy jak film jest oblegany to są nieplanowane wcześniej dodatkowe seanse? Czy raczej trzymamy się sztywno programu? Będę wdzięczny za odpowiedź. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma rezerwacji, ani tym bardziej biletów, są kolejki… :)

      Swoje trzeba odstać, ustawienie się na 30 minut przed seansem to minimum. Ogólnie z filmów konkursowych można spokojnie dostać się na wszystko, po prostu niekoniecznie o dogodnej porze. Dodatkowy niezaplanowany seans zdarzył mi się dotąd tylko raz, w zeszłym roku, gdy nie dostałem się z wieloma innymi osobami na ostatni wieczorny pokaz ostatniego filmu Dolana, zorganizowano nam dodatkowy seans w małej sali przeznaczonej dla dystrybutorów kinowych.

      Usuń
  2. Znalazłem coś takiego i wszystko jasne :-)

    http://film.org.pl/a/artykul/historia-mojego-pierwszego-w-zyciu-wyjazdu-na-festiwal-w-cannes-56799/

    OdpowiedzUsuń