niedziela, 2 grudnia 2018

Plagi Breslau - recenzja


Koniec świata (w Breslau). Patryk Vega w końcu spłodził film, który sprawia wrażenie filmu, a nie przyciętego serialu. No prawie żałuję, że polscy widzowie nie zobaczą tego u siebie w kraju na dużym ekranie. Prawie. Tak ociupinkę.

„Plagi Breslau” to najlepszy film Vegi od lat. Scenariusz w końcu nie stanowi kolekcji anegdot spisanych w bloku więziennym i kabotyńskich opowiastek wziętych z tabloidów. Vega napisał prawdziwy thriller o seryjnym mordercy, z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. Serio! Co bardziej szokujące, prawie mu się udało powstrzymać od rzucania głupawymi tekstami, tworzenia idiotycznych sytuacji i mnożenia miliona niepotrzebnych wątków. W końcu postawił na zdyscyplinowany scenariusz, a przynajmniej celował w taki efekt, bo nieco jednak zabrakło do satysfakcjonującego stanu.

Jest to w zasadzie polska wersja „Siedem” - tydzień makabrycznych mordów, które każdego dnia mają miejsce o tej samej porze i czynią z ofiar coś w rodzaju symbolicznego (krwawego) przekazu. Ponieważ właśnie porównałem film Vegi do arcydzieła gatunku, co pewnie zakończy się dziś bezsenną nocą, czym prędzej muszę dodać, że jest to jedyne podobieństwo pomiędzy tymi filmami. „Plagi Breslau” silą się tak bardzo na bycie mrocznym, poważnym thrillerem, że wielokrotnie ocierają się w tym o bycie parodią gatunku. Pomysł reżysera na wstrząsanie widownią nie zmienia się od lat – dowalić makabryczną sceną rodem z „Piły” (tutaj na porządku dziennym jest widok rozerwanych ciał, rozcinanych ludzkich czaszek i bebechów w kostnicy oraz otwartych złamań), a następnie doprawić to rynsztokowym słownictwem. Ucieleśnieniem wizji reżysera odnośnie tego, jak powinno wyglądać poważne, mroczne kino, jest bohaterka grana przez Małgorzatę Kożuchowską. Pani policjantka przeżyła życiową tragedię więc teraz oczywiście snuje się po ekranie z wiecznym utrapieniem wypisanym na twarzy, na kolejne szokujące miejsca zbrodni przychodzi z miną, jakby od trzydziestu lat sprzedawała bilety ulgowe w podziemnym przejściu, a do innych ludzi odzywa się głosem, jakby poprzedniego wieczoru przeziębiła sobie gardło jedząc kebsa na mieście. Nie jest to postać, która wzbudza współczucie lub respekt, ale raczej zażenowanie i rozbawienie swoim przerysowaniem.

Ogólnie to Vega chciałby chyba zrobić porządny thriller, i to tak szczerze, ale nie do końca potrafi, bo co chwilę wychodzi z niego partacz i tandeciarz. Wrzuca więc na przykład do filmu wybijającą z klimatu scenę z Kożuchowską wjeżdżającą samochodem w kartony (no wiecie, rozumiecie, hehe), co jeszcze kwituje odpowiednim komentarzem przypadkowego obserwatora (jakbyście nie wiedzieli i nie zrozumieli). Potyka się o rażące wpadki realizacyjne, które widać gołym okiem już przy pierwszym seansie, co jest tak naprawdę przykładem braku szacunku dla widza, bo wyraźnie widać, że tak było po prostu łatwiej to zrobić i nie próbowano nawet tego ukrywać (gruby sznur magicznie znikający w niektórych scenach z pędzącym koniem). A cała ta ekstremalna makabra, stanowiąca pewnie w jego mniemaniu o realizmie przedstawionego świata, przypomina tylko o tym, jak tania i śmieciowa jest to produkcja, bo nie wygląda to dosadnie i szokująco, jest to zwyczajnie obrzydliwe i tylko tyle.

Widać jednak, że Vega nie pozostaje głuchy na słowa krytyki i zaczyna się rozwijać. „Botoks” sprawiał już wrażenie, jakby wszystkie czterdzieści siedem wątków podążało w podobnym kierunku, a nie tylko stanowiło zbiór epizodycznych sytuacji. „Kobiety mafii” sprawiały wrażenie, jakby to była jakaś jedna wielowątkowa historia. „Plagi Breslau” natomiast sprawiają już wrażenie prawdziwego thrillera, wprawdzie średnio udanego, poprowadzonego ciężką ręką, często niezamierzenie groteskowego, ale odpowiednio przemyślanego, stworzonego z myślą o formacie filmu pełnometrażowego, a nawet – uwaga – w miarę wciągającego. Wprawdzie zaciekawił mnie nie tyle tożsamością mordercy, co rozszyfrowałem dość szybko, czy też jego motywami, co raczej tym, co ten typ odwali jeszcze. I w zasadzie to mam podobny stosunek do twórczości Patryka Vegi. Jestem ciekawy tego, co ten typ odwali jeszcze.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz