niedziela, 18 lipca 2021

Staged (Wystawieni) - sezon 1 i 2

 


Zabierając się za „Staged” w lipcu roku 2021 myślałem, że jestem porządnie już spóźniony na tę brytyjską pandemiczną imprezę. Sprawdzając jednak teraz liczbę ocen na Filmwebie (335) odkryłem, że poważnie przeceniłem popularność tego wydarzenia. 

 Zacznijmy więc od podstaw, czyli konceptu na serial. Pierwszy sezon „Staged” powstał na zlecenie BBC w czerwcu ubiegłego roku i opowiadał o próbach do sztuki w której Michael Sheen i David Tennant zamierzali wystąpić po zakończeniu lockdownu. Serial został zrealizowany przy pomocy różnych sprzętów nagrywających znajdujących się w domach aktorów i opierał się głównie na ich rozmowach prowadzonych przy pomocy komunikatorów internetowych. 

Jeżeli się teraz skrzywiliście to zapewniam, że doskonale to rozumiem. Główną przyczyną tego, że dopiero teraz zabrałem się za serial było zmęczenie oglądaniem produkcji nagrywanych iPhone’ami w czyichś kuchniach. Ostatecznie wygrała jednak wiara w siłę chemii duetu: Sheen-Tennant. Całe szczęście, bo „Staged” jest rewelacyjne! 

Historia jest zbudowana wokół wspomnianej sztuki w której mają wystąpić Sheen i (That F#!king Liar) Tennant, ale to tak naprawdę tylko pretekst do przyglądania się ich relacji, temu jak radzą sobie z zamknięciem w domach, ze stresem i pandemicznymi lękami, ale też nudą i marazmem. Panowie cudownie się uzupełniają na ekranie, ich wszystkie przekomarzania, mniejsze i większe wzajemne złośliwości, ale też po prostu wymiana myśli, tych głębokich i wzniosłych, jak również płytkich i krotochwilnych, stanowią o sile tego serialu. Przede wszystkim jest to wszystko cholernie zabawne. Wiadomo, humor to rzecz bardzo subiektywna, ten obecny w „Staged” nie trafi do każdego, bo to komedia oparta na dialogu, niuansach aktorskich, grzebaniu w filmografiach bohaterów, na ciągłym odbijaniu piłeczki, umiejętności obśmiewania samego siebie, ale też bezpardonowych atakach skierowanych w ekranowego partnera, na robieniu czegoś głupiego, jak i również braku zrozumienia, że robi się coś głupiego. Osobiście już dawno się tak nie ubawiłem przy jakimś serialu. 

Jest to wszystko bardzo meta, granice kreacji aktorskiej i rzeczywistości są stale przekraczane, aktorom towarzyszą na ekranie ich żony, a także Simon Evans, który całość wyreżyserował i napisał. Dochodzi do tego jeszcze masa występów gościnnych (szczególnie w drugim sezonie) innych znanych aktorów wcielających się w samych siebie. Ciężko jest powiedzieć, gdzie tutaj kończy się fikcja, a zaczyna prawdziwe życie. Ile jest prawdziwego Sheena i Tennanta w tym ekranowym. Panowie stale nawiązują do filmów i sztuk teatralnych w których wystąpili. Opowiadają o wydarzeniach z planów zdjęciowych. O swoim życiu. Jednocześnie nie ukrywają, że całe „Staged” jest… no cóż, „staged”, czymś ukartowanym, napisanym, wyreżyserowanym i odegranym w przepiękny sposób. Drugi sezon podkreśla to jeszcze dobitniej, dorzucając do formuły „Staged” kolejne warstwy samoświadomej zabawy, które jeszcze bardziej stawiają pod znakiem zapytania dokładne położenie granic pomiędzy fikcją i światem rzeczywistym. 

Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to tylko do elementów drugiego sezonu, który chwilami zgrzyta. Pierwsze dwa odcinki nie mają już tej samej ożywczej energii, co te z pierwszego sezonu, tempo i humor pikują tam nieco w dół, a przeładowanie sezonu gościnnymi występami nie zawsze działa na korzyść serialu, bo „Staged” jest najlepsze wtedy, gdy po prostu sadza przed kamerkami laptopów dwóch zarośniętych aktorów i przygląda się temu, co z tego wyniknie. Odcinki są jednak na tyle krótkie (zazwyczaj trwają kilkanaście minut), opierając się na bardzo szybkim tempie dialogów, że prawie zawsze z zaskoczeniem reaguje się na napisy końcowe, które pozostawiają widza z wrażeniem lekkiego niedosytu. W tym zarazem tkwi chyba sekret całego projektu, na budowaniu uczucia, że wskoczyliśmy jedynie na kwadrans do czyjegoś życia, które leci sobie dalej, gdy nie patrzymy. Pospiesznie odpala się więc kolejny odcinek w nadziei, że niczego pociesznego nie przegapiliśmy. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja do kolejnego wskoczenia w prawdziwe/nieprawdzie życie Sheena i Tennenta.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz