Od wczoraj wszyscy przeżywają znakomity zwiastun „Gravity”. I
słusznie, bo to jak na razie murowany pewniak do tegorocznego TOP 5. Ja jednak nie
o tym chciałem. Podczas gdy oczy większości skierowane są ku gwiazdom, chyłkiem
po morzu przemyka inny obiecujący tytuł. Trailer „Captain Phillips” pojawił się w czwartek i jeśli mam być szczery, zupełnie go zignorowałem. Przewijając wieczorem newsy z całego dnia trafiłem kilka
razy na ten tytuł, za każdym razem ziewałem ze znużeniem. Nie próbowałem się wczytywać w
treść, zestawienia słowa kapitan z osobą Toma Hanksa było wystarczająco zniechęcające, czym prędzej więc przewijałem do następnej wiadomości. Dopiero następnego dnia skojarzyłem,
że jakiś czas temu magazyn Empire zamieścił zachęcający artykuł na jego temat.
Film oparty jest na faktach. Opowiada historię kapitana
amerykańskiego transportowca porwanego przez somalijskich piratów, którzy
przetrzymywali go jako zakładnika przez następne cztery dni. Jest to oczywiście
potencjalny kandydat do postawienia na półce z filmami dla gospodyń domowych, które
lubią się zrelaksować przy wieczornej herbatce dramatyczną historią z życia
wziętą. Ale jest kilka argumentów przeczących tej tezie.
Po pierwsze, Tom Hanks. Podobno to jego pierwsza od lat
realna szansa na otrzymanie nominacji do Złotego Rycerza. Po zobaczeniu zwiastuna
ciężko w to uwierzyć, ale nie pokazują w nim najważniejszego, o tym jednak za
chwilę.
Po drugie, Paul Greengrass. Wprawdzie jego ostatni film
okazał się ponoć rozczarowaniem (nie mam zdania, zniechęcony chłodnymi
recenzjami wciąż nie zabrałem się za „Green Zone”), ale na koncie ma wiele
innych tytułów przemawiających na jego korzyść. Dwa filmy o Jasonie Bourne
pokazały, że w kinie akcji czuje się nie tylko pewnie, ale wręcz jest w stanie
wpłynąć na gatunek. „Lot 93” i „Krwawa niedziela” ujawniły natomiast talent do
adaptowania na duży ekran autentycznych historii, z zapewnieniem odpowiedniej
dawki emocji, przy jednoczesnym wykorzystaniu ciekawego języka filmowego.
Po trzecie, zwiastun tego nie pokazuje, ale film jest
podzielony tak naprawdę na dwa segmenty. Pierwszy widać w trailerze, czyli próbę
ucieczki przed piratami, abordaż transportowca i sterroryzowanie załogi. To, co
potencjalnie najciekawsze, następuje później, mianowicie – zabawa na pełnym
morzu w w kotka i myszkę pomiędzy piratami a ekipa ratunkową, oraz relacja pomiędzy
porwanym, doświadczonym, kapitanem, a przetrzymującym go somalijskim pirackim "kapitanem”.
I to w tym segmencie Tom Hanks może potencjalnie zarządzić.
Czy tak będzie? Ciężko powiedzieć. Jedyne, co zwiastun na
razie zapowiada, to historię, jakich w kinie było wiele. Niewątpliwie dynamiczną,
z galerią ciekawych somalijskich naturszczyków wcielających się w piratów i
Hanksem mającym przyciągnąć ludzi do kin. Jest jednak, mimo
wszystko niemała, szansa, że z połączonych, wyżej wymienionych, elementów
powstało coś naprawdę wartego uwagi. Dlatego też, nie zapomnijcie zerkać
również w stronę morza. Kto wie, może warto.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz