niedziela, 22 maja 2022

Three tousand years of longing - recenzja

 


Nowy film George’a Millera został zrobiony niejako w kontrze do poprzedniego jego dzieła. „Mad Max: Fury Road” został przez niego wykastrowany z historii i dialogów, ale jednocześnie obdarzony imponująca ilością detali opisujących postapokaliptyczne realia za pomocą obrazu. Miller dokonał imponującej sztuki poprowadzenia narracji oraz rozwoju relacji pomiędzy postaciami głównie poprzez (wybitnie zrealizowane) sceny akcji bez żadnej straty dla filmu. „Fury Road” było zaplanowane jako bardzo prosta historia zabierająca bohaterów w wariacką pogoń tam i z powrotem przez pustynię wypełnioną psychopatami. Fabuły w tym było niewiele, ale treści już całkiem sporo, bo uważny widz, skupiony na tym, co wyłożono przed nim, otrzymywał starannie przemyślany portret różnych społeczności żyjących na bezdrożach nuklearnej ziemi jałowej. 

 „Three tousand…” jest zupełnym przeciwieństwem tego fabularnego minimalizmu. Film jest przeładowany treścią, historią, dialogami. Postaciom rzadko zamykają się tu buzie. Prowadzą widza ciągłym głosem z offu nawet przez sceny akcji. Zupełnie jakby Miller chciał wyrobić jakieś normy dialogowe zaniżone poprzednim filmem. „Three tousand…” jest tak bardzo skupione na snuciu opowieści jako podstawowej wartości filmu, że główną bohaterką (Tilda Swinton) czyni wykładowczynię akademicką specjalizującą się w narratologii. Kobieta jest znawczynią i fascynatką sztuki opowiadania. Z uwagą studiuje historie od stuleci snute przez ludzkość, analizując ich budowę, znaczenia, powtarzalne motywy. Śpi w pokoju hotelowym w którym Agatha Christie napisała „Śmierć na Nilu”. W antykwariatach wyszukuje przedmioty, które „niosą ze sobą jakąś historię”. W taki sposób wchodzi w posiadanie magicznej lampy skrywającej w sobie dżinna (Idris Elba). 

 Znacie reguły. Trzy życzenia. Ostatnie daje wolność magicznej istocie uwięzionej od wieków w naczyniu. Forma w jakiej dochodzi jednak do spełnienia tychże życzeń zazwyczaj bywa podchwytliwa, bo rzadko kończą się one czymś dobrym dla osób wypowiadających je. Z całą pewnością nie trzeba tego tłumaczyć bohaterce, która najchętniej zrezygnowałaby z oferty dżinna, pomimo jego licznych zapewnień, że nie ma złych intencji i chciałby tylko mieć to już za sobą. Natychmiast nawiązuje się pomiędzy nimi relacja oparta na rozciągniętej na kilka tysięcy lat opowieści snutej przez magiczną istotę. Poznajemy jego losy, historie osób, które korzystały wcześniej z trzech życzeń, co poszło nie tak w ich przypadku, ale też dlaczego dżinn ciągle kończył jako istota uwięziona. 

 I tutaj się zatrzymam, bo śledzenie rozwoju tej historii jest tym, co trzyma przy ekranie. „Three tousand…” to wciągająca filmowa baśń, rządząca się regułami opowieści z morałem, ale starająca się przez cały czas uciekać od moralizatorskiego tonu lub pretensjonalnych wynurzeń. Miller jest tutaj bardziej rozgadany, ale nie zapomina o stronie wizualnej, którą oparł na przyjemnej dla oczu (bogatej) palecie kolorystycznej i pięknych „kosmicznych” motywach. Porusza się w realiach magicznych więc pozwala sobie na nieco więcej w kwestii umowności niektórych scen, ale zawsze jest to w granicach obranej konwencji, ma zadanie olśniewać i imponować, nigdy nie sprawia natomiast wrażenia pustej formy i niepotrzebnego komputerowego fajerwerku. Cukierek dla oczu, ale spełniający rolę dopełnienia historii. Miałem przyjemność oglądać w sali Imax i tym właśnie było, czystą estetyczną satysfakcją wynikającą z obcowania z czymś ładnym. 

 Nie spodziewajcie się natomiast kolejnego „Fury Road”, nie ma tutaj tego „pieprznięcia”, tej dzikiej energii, drobiazgowo zaplanowanych detali opisujących filmowy świat, czy też potencjału do wielokrotnych seansów. Nie jest to jednak zarzut, bo wcale nie mieliśmy tego znaleźć w tym filmie, nie ma w nim miejsca na takie rzeczy, gdyż to zupełnie innego rodzaju opowieść. Jest to wielowątkowa baśń skupiona na sztuce opowiadania, na czarowaniu odbiorcy przyjemnie płynącą narracją i kreśleniu przed nim świata pełnego magii. Z tego zadania wywiązuje się bardzo dobrze.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz